01 sierpnia 2015

Mroczne Góry na Facebook

Zamów książkę tutaj http://magiczny-swiat.es24.pl/opis/6917037/ebook-niezapomniana-podroz-do-krainy-mrocznych-gor-pelna-tajemnic-niezwyklych-przezyc-powiesc-marii-bucardi.html

https://www.facebook.com/mroczne.gory dziekuje Kochani za motywacje do pracy nad druga ksiega powiesci Emotikon smile Jestescie tak wyjatkowi, ze kazdy dzien spedzony z Wami zaliczam do cudownych podarunkow Wszechswiata!!! Z moca milosci Wasza Maria Bucardi ps. dziekuje takze za zaufanie i wpisy przez strone: http://mariabucardi.pl.tl/Bezplatne-rady-przez-email.htm

VI – Cienka nić
Mariam z lekkością pokonała schody i szybkim krokiem podążyła w kierunku
pracowni zielarskiej, mijając misternie rzeźbione arkady o niezwykłych wzorach.
W pamięci znów odżyły jej pierwsze dni pobytu w Mrocznych Górach. Wówczas,
zupełnie niespodziewanie, spędziła dokładnie tutaj ładnych kilka godzin, zatracona
w pełnej fascynacji sztuką rzeźbiarską. Wtedy, owe kilka tygodni temu, gdy
z zainteresowaniem przyglądała się niezwykłym kolumnom i z podziwem przesunęła
palcem po obrzydliwym obliczu jednego z kamiennych potworów, z zamyślenia
wyrwał ją dźwięczny głos:
– To ty jesteś Mariam Salise?
Zaskoczona odwróciła głowę, jakby ktoś przyłapał ją na czymś zakazanym. Przed
nią stał wytwornie odziany starzec o siwych włosach i długiej, białej brodzie,
sięgającej aż do pasa i uśmiechał się zagadkowo. Z szacunkiem dygnęła
i odpowiedziała na pytanie:
– Tak, jestem Mariam Salise.
Mężczyzna przyjaźnie zmierzył ją spojrzeniem swoich czarnych oczu i wskazał na
rzeźby po prawej:
– To dzieło wielkiego mistrza, który spędził na wykonaniu tego krużganku całe
swoje życie.
Znów spojrzał na dziewczynę, a widząc zainteresowanie, kontynuował:
– Każda kolumna poświęcona jest jednej z krain dawniej podległych Mrocznym
Górom. Na przykład ta tutaj zawiera legendę o żółtorogim jednorożcu, który uwiódł
córkę władcy krainy Monsorens. Zdruzgotany ojciec kazał zamknąć księżniczkę
w wysokiej wieży, strzeżonej przez trzyokie potwory... Ta zaś opowiada legendę
o Ulris, a ta o Diabelskich Mokradłach...
I tak zasłuchana nawet nie zauważyła, jak minęło dobrych kilka godzin i słońce
schowało się za horyzontem. Tajemniczy nieznajomy dotarł do ostatniej kolumny
i wskazując na misternie wykutą w kamieniu sowę u samej góry, kontynuował:
55
– Jak z pewnością wiesz, sowa jest symbolicznym orłem nocy, przewodnikiem do
innych wymiarów, połączeniem z duszami przodków, światem zmarłych...
Mariam zapatrzyła się w to istne arcydzieło sztuki rzeźbiarskiej, choć posąg
przypominał raczej krzyżówkę ptaka z jaszczurem, a gdy znów spojrzała w stronę
starca, ten zniknął. Zaskoczona odwróciła się w jednym i drugim kierunku, ale
mężczyzny nigdzie nie było, jakby w sekundę zapadł się pod ziemię. Tego dnia
widziała go pierwszy i ostatni raz. Kilka razy zapytała o niego Gariel, ale przyjaciółka
tylko uśmiechała się zagadkowo, mówiąc, że nikt taki nie mieszka w Mrocznych
Górach. Jednak Mariam miała wrażenie, że odpowiedź ta odbiega od prawdy. Nie
miała jednak innej możliwości, jak zaakceptować informację i zapomnieć o całym
zdarzeniu. Lekko więc westchnąwszy, odrzuciła natrętne wspomnienia i ruszyła dalej.
Słońce stało już wysoko, przyjemnym ciepłem otulając cały krużganek. Szczyty
górskie widoczne po prawej stronie, za masywnymi murami twierdzy, były wolne od
śniegu, ale jak zawsze nagie i niedostępne.
Czuła w sobie energię i siłę. Z niezwykłą lekkością wbiegła na kolejne schody.
Tutaj zaczynała się galeria obrazów. Nie lubiła tego miejsca i zawsze, z duszą na
ramieniu, w pośpiechu mijała kolejne portrety. Stale miała dziwne wrażenie, że osoby
na obrazach żyją i dokładnie obserwują każdy jej krok. Wreszcie dotarła do
masywnych i misternie zdobionych drzwi, wzdychając z ulgą. Wartownik
z szacunkiem skłonił się jej nisko i otworzył wrota. Podziękowała mu uśmiechem
i ruszyła dalej.
Salon luster zawsze napawał ją podziwem. Cudne, kryształowe zwierciadła
ozdabiały ściany od podłogi do sufitu. Kątem oka spojrzała w jedno z nich
i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Kobieca próżność wzięła górę. Zatrzymała się
przed jednym z luster, poprawiła włosy i spojrzała w jego głębię. W tym samym
momencie powierzchnia zwierciadła zmętniała i w powietrzu pojawił się świeży
zapach mokrego mchu. Poczuła dreszcz na całym ciele i przeszywające zimno. Ze
strachem odwróciła głowę i półbiegiem, nie patrząc ani w prawo, ani w lewo, dotarła
do końca galerii i drzwi, które łączyły ją z korytarzem wschodnim.
Książę kilka razy ostrzegał ją przed tym miejscem i radził, by nie skracała drogi
w ten sposób, tylko wybierała tę tradycyjną, przez dziedziniec główny. Nie lubiła
56
jednak spotykać służby i rycerzy, którzy śledzili każdy jej krok, więc wybierała to
zakazane, i o wiele krótsze połączenie.
Z bijącym sercem dotarła do masywnych drzwi, szarpnęła za klamkę i wyszła na
korytarz. Ciężkie wrota zamknęły się za nią z hukiem. Odetchnęła z ulgą, nadal
czując gęsią skórkę na całym ciele. Tutaj świat znów wyglądał naturalnie i przyjaźnie.
Ruszyła dalej, pokonując jedne schody w górę, kolejne w dół i wąski hol ozdobiony
niezwykłymi malowidłami w tonacji błękitnej. Wreszcie dotarła do cedrowych drzwi
pracowni. Bez wahania nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Pokój był pusty. Przy ścianach stały ogromne kredensy z dębowego drewna,
skrywając, w zdobionych kryształowych słoiczkach, suszone rośliny z całego świata.
Na olbrzymich drewnianych stołach spoczywały te składniki, które jeszcze nie zostały
rozdrobnione i czekały na swoją kolej. Duże okna wychodziły na stronę południową
i w tej chwili całe pomieszczenie pławiło się w słońcu. Uwielbiała to miejsce, ten
zapach, aromaty roślin i energię, która wypełniała tutaj każdy zakamarek. Podeszła
do stołu, na którym stały otwarte słoje, nałożyła delikatne złote rękawiczki i zajęła
się kruszeniem macierzanki, którą zostawiła w tym miejscu dzień wcześniej. Minęło
kilka minut, gdy ukończyła pracę, zamknęła słój i sięgnęła po kałamarz oraz czarne
gęsie pióro, by opisać jego zawartość. Właśnie nakreśliła pierwsze litery długiej
nazwy, gdy drzwi komnaty otwarły się energicznie i stanęła w nich Gariel. Jak zwykle
ubrana w białą suknię wyglądała niezwykle niewinnie i uroczo. Widząc Mariam,
skinęła ręką, nie ruszając się z miejsca.
– Witaj Gariel, co się stało? – zapytała dziewczyna, odstawiając kałamarz.
– Chodź, Mariam, mam dla ciebie niespodziankę – odparła przyjaciółka i znów
kiwnęła dłonią, ponaglając ją. Mariam zdjęła rękawiczki, starannie odłożyła je na stół
i ruszyła w kierunku gościa.
– Co się stało? – zapytała z zaciekawieniem i uśmiechem.
Gariel przycisnęła palce do ust, uśmiechając się zagadkowo. W jej oczach
nietrudno było dostrzec radość dziecka, które odkryło jakąś tajemnicę i koniecznie
chce podzielić się własnym odkryciem z rówieśniczką.
– Chodź ze mną – szepnęła, ciągnąc przyjaciółkę za rękaw sukni.
Ta jednak nie miała ochoty na sekrety i próbowała się bronić:
57
– Nie mogę, Gariel, muszę dokończyć segregowanie ziół...
– Chodź, chodź – nalegała tamta.
– Książę będzie niezadowolony, jeśli...
– Książę, książę – przedrzeźniała ją przyjaciółka – książę jest w podróży!
– W podróży...? – Mariam spojrzała na nią zaskoczona.
Teraz zrozumiała, dlaczego od dwóch dni nie miała okazji go spotkać.
– Tak, pojechał do mojego ojca do Monsorens – rzuciła tamta niecierpliwie –
chodź wreszcie nie mamy czasu!
– Co to za tajemnica? – zapytała Mariam, próbując odczytać z twarzy przyjaciółki,
co kryje się za tym zdenerwowaniem i podnieceniem, ale tamta, nie czekając dłużej,
już biegła w kierunku schodów.
Nie widząc innego wyjścia i jednocześnie czując wzrastającą ciekawość, ruszyła za
towarzyszką. Po chwili dotarły na dziedziniec. Gariel, już dużo wolniej, szła przodem.
Dystans między nimi zwiększał się coraz bardziej.
Mariam oszołomiona, rozejrzała się po tłumie gapiów. Cały plac był pełen służby,
chłopstwa i rycerzy. Z trudnością przechodziła między ludźmi, którzy rozstępowali się
na jej widok, a służące kłaniały się nisko. Wszyscy zebrani kłębili się, próbując
dostrzec coś zza pleców tych stojących bliżej. Powoli dotarła do miejsca, w którym
stała gwardia przyboczna księcia.
Rycerze od razu rozsunęli się przed nią, robiąc wygodne przejście. Nareszcie
dotarła do dowódcy straży. Mężczyzna uśmiechnął się niezwykle przyjaźnie, podając
jej dłoń i pomagając przejść na podwyższenie. Gariel stała tuż obok i patrzyła ponad
tłumem w kierunku centrum całego zamieszania. Dłoń gwardzisty była niezwykle
silna. W jego oczach widziała oddanie i swoisty podziw. Rzeczywiście wyglądała
uroczo w ciemnozielonej sukni, która podkreślała kolor jej szmaragdowych oczu
i stanowiła kontrast dla pukli złoto - rudych włosów, lekko upiętych z tyłu głowy.
Stanęła tuż obok niego i od razu poczuła się bezpieczniej niż w tej rozbawionej
i nieokiełzanej masie. Spojrzała w lewo i jej oczy napotkały wzrok kilku rycerzy,
którzy zamiast patrzeć przed siebie, najwidoczniej śledzili każdy jej ruch. Jakby tego
nie zauważając, odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Tuż przed sobą widziała
barwnie odzianego błazna, który paradował wśród pospólstwa, opowiadając jedną ze
58
znanych jej anegdot. W tym też momencie w oddali zauważyła kilku ludzi, którzy
budowali scenę.
„Teatr” – ta myśl pojawiła się jak grom z jasnego nieba, a zaraz za nią ucisk
w żołądku. Teraz uważniej przyjrzała się jednemu z komediantów i nagle poczuła, jak
nogi ugięły się jej w kolanach. W ostatniej sekundzie, by pozostać niezauważoną,
przyłożyła do twarzy chusteczkę i odwróciła się w kierunku dowódcy.
– Jest mi słabo, proszę o przejście – szepnęła.
Gwardzista z przejęciem zmierzył ją badawczym wzrokiem i uchwycił za
przedramię. To solidne oparcie pozwoliło jej zachować równowagę i szybko zejść ze
schodów. Torując drogę i nie puszczając jej z uścisku, rycerz dotarł z nią do
najbliższego z korytarzy. Minęli ostatnie osoby ze służby. Jedna ze zdziwionych
pokojówek dygnęła nisko i wyszeptała z przejęciem:
– Pani, co się stało? Czy wołać doktora?
Mariam w geście odmowy tylko machnęła dłonią, a gdy uznała, że mrok arkad
ukrywa ją przed wzrokiem gapiów, odsunęła chusteczkę i zatrzymała się. Dowódca
straży delikatnie zwolnił uścisk i puścił jej ramię. W jego oczach zauważyła
zatroskanie.
– Wszystko w porządku, Albercie, dla mnie to zbyt dużo ludzi – szepnęła.
Rycerz, z wyczuwalnym szacunkiem i zaniepokojeniem patrzył na nią, ale widząc
rumieńce na policzkach i szczere spojrzenie dziewczyny, znów uśmiechnął się,
mówiąc:
– To był z pewnością pomysł Gariel, by prowadzić cię, pani, w taki tłum
motłochu...
Mariam znów spojrzała w jego piwne oczy, odetchnęła głęboko i szepnęła:
– Nieważne, Albercie, wracam do mojej komnaty.
– Czy mam przywołać Bet, by towarzyszyła ci, pani, w drodze i przez resztę
dzisiejszego wieczoru?
– Nie, nie trzeba, czuję się już o niebo lepiej, a twoja siostra nie jest moją
niewolnicą, niech spokojnie ogląda przedstawienie. Dziękuję za pomoc.
Nie czekając dłużej, odwróciła się w kierunku schodów i zwinnie ruszyła na górę.
Mężczyzna nadal z troską patrzył za nią, nie mogąc oderwać wzroku od jej lekkich
59
ruchów, a gdy zniknęła za zakrętem, westchnął i oddalił się w kierunku dziedzińca.
Mariam lubiła go, był jej przyjacielem i osobą, której zawsze mogła ufać.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz